Dream of the PLK
Jaaasne, i jeszcze najlepiej mistrzostwo kraju machnąć z miejsca, idąc za ciosem:)... no ale aż takim marzycielem nie jestem.
A tak bardziej na serio: moim zdaniem swój marsz tutaj, do elitarnej już drugiej ligi aż od piątoligowego bagna zawdzięczam:
1. Umiarkowanej olewce treningu i budowaniem drużyny "na wynik", czyli "fighter'skiemu", rywalizacyjnemu podejściu przy zdrowej dozie wiary w siebie (więc bez buty).
2. Nie żałowaniu wirtualnej mamony.
ale też jednocześnie:
2. Realizmowi i nie bujaniu w obłokach. Trzeźwej (a zarazem subiektywnej, bo nie może być inaczej przecież) ocenie sytuacji.
Także sen o PLK i niesłychanej potędze (swoją drogą niezły tytuł wymyślił Leopold Staff - Sny o potędze) musi śnić się jeszcze dość długo zanim się spełni. Nie mam złudzeń. Ale jaka satysfakcja wtedy we mnie wybuchnie.
Póki co, interesuje mnie survival w tym młynie, co tez sprawia frajdę i jest wciągające. I nie jest to dyplomatyczną formułką. To naprawdę jest ciekawe - w niższych ligach prawie zawsze walczyłem o awans. A tymczasem walka o przetrwanie też jest interesująca.
Tutaj naprawdę się już trafia na ścianę. Już raz przekonałem się o tym dobitnie w II.2. Poziom drugich lig, zaplecza PLK jest bardzo wysoki. I dobrze, bo to najbardziej rozwija.