Dzień dobry. Po urlopie, we Wrocławiu, ze swoim lapkiem i dostępem w końcu do neta. Do Łeby dotarłem o 20.00. 2 godziny szybciej niż droga na zlot, bo do Kutna podrzucił mnie Krejzol( wielkie dzięki!) a z Lęborka zabrała żona:) Jeszcze się na imprezę przy ognisku załapałem:p
Dzięki za spotkanko, szkoda, że Szulkin i Boro nie zostali na śniadaniu...jak oni dojechali na ten festyn sikawkowy, to ja nie mam pojęcia:) Zaraz pooglądam fotki:)